sobota, 11 lutego 2012

KRZYWE LAKE - KAMIKADZE TRIP

Dawno nic nie pisałem ale po dzisiejszym dniu pełnym mega pozytywnych emocji nie mogłem się powstrzymać aby skrobnąć kilka słów.

Pomysł na wypad do krainy jezior zrodził się w zeszłym roku kiedy to Krzysiek Szeszko wspomniał że w zimie upalają na zamarzniętych jeziorach, od razu pomyślałem sobie że musi to być niesamowita sprawa i że muszę kiedyś to zobaczyć na własne oczy. Kiedy rozmawialiśmy dwa tygodnie temu Krzysiek powiedział że lód na jeziorze jest już prawie wystarczająco gruby aby zacząć jeździć i że przygotowują się do wyznaczania trasy. Niestety na głowie sesja masa innych spraw ale trzeba było podjąć męską decyzję - w tym roku nie ma bata, trzeba pojechać. Chęć wyjazdu dodatkowo nakręciły media szumnie donoszące o idiotach samobójcach z Olsztyna którzy igrają z życiem jeżdżąc po zamarzniętym jeziorze, nieważne że pokrywa lodu miała ponad 30cm grubości a trasa została wyznaczona przez doświadczonych ludzi znających mazurskie jeziora od lat - artykuł musi być.

Najnowsza relacja TVN http://www.tvn24.pl/28377,1734297,0,1,poslizg-niekontrolowany,fakty_wiadomosc.html

 11 lutego o 4.30 wyruszyliśmy czerwonym peugeotem 206 zwanym dalej PUG-iem -20 stopni zapowiada się ciękawy dzień :) O 7.30 byliśmy w połowie drogi i zgarnęliśmy ostatniego członka ekipy, pomimo tego w samochodzie nie odmarzły szyby a kierowcy przed nami za nic mieli sobie napis na przedniej szybie.

Dalej w pełnym składzie pocisnęliśmy naszymi pięknymi drogami w kierunku Olsztyna.przy akompaniamencie lokalnej stacji radiowej, jak się okazuje nad ranem można trafić w radiu na niesamowite ludowe klasyki :)

Chwilę po 10 dotarliśmy na miejsce, samochód wreszcie odmarzł, na zewnątrz tylko - 15C, na jeziorze już zaparkowane pierwsze trzy corolle.


Po szybkiej zmianie opon na kolcowane, jako prowodyr całego pierwszy zasiadłem na prawym fotelu u Krzyśka.



W kilku słowach trzeba by opisać jak było, w sumie można skrócić do jednego - MEEEEEEGA , co by nie mówić miałem pewne obawy (byłem zdrowo zesrany) , jeździłem już nie raz jako kierowca czy na prawym w dużo mocniejszych samochodach ale nigdy z kierowcą mającym takie doświadczenie, spodziewałem się że pomimo kubłów będę latał jak worek ziemniaków a kicha zwróci skromne śniadanie, jednak byłem w wielkim błędzie. Pierwszy raz bez obaw patrzyłem na prędkościomierz pokazujący 170km/h i dwa zakręty przed nami, Krzysiu z gracją baletnicy stawiał samochód bokiem i leciał wyznaczoną trasą, pierwszy raz w życiu widziałem aby tak spokojnie prowadzić samochód przy tej prędkości pomimo tego że jeździłem tego dnia również z innymi kierowcami, a od przejazdów minęło kilka godzin jestem pod niesamowitym wrażeniem umiejętności Szeszkina. Corolla leciała bokiem jak zła, a mnogość dźwięków przyprawiała o zawrót głowy :)

Resztę dnia można opisać spokojnie w skrócie:
- jazda
- grill
- jazda
- powrót
- kibole w warszawce
- lublin

Wszystkim biorącym udział w wypadzie dziękuje za uczestnictwo, wszystkim z którymi jeździłem dziękuje za zabranie na prawy, oby więcej takich imprez !
W przypadku jeżeli ktoś nie chce aby jego zdjęcie lub zdjęcie samochodu się tutaj znajdowało prosze o kontakt mailowy.

Poniżej krótka fotorelacja